Uparłam się na to, aby lawendowe mydło miało kolor niebieski lub lekko fioletowy. Wbrew pozorom nie jest to takie łatwe gdy pracuje się z silnie zasadową substancją. Niemal każdy barwnik pochodzenia naturalnego ulega zmianie na mało ciekawy brunatny albo szary... Wpadłam jednak na pewien pomysł i okazał się on strzałem w dziesiątkę. Pierwsze próby nie były może w 100% udane, ale kolejne już mnie zadowoliły. Poniżej efekty tych prac.
|
Dobę po wyjęciu z formy i pokrojeniu |
|
Po 6 tygodniach leżakowania |
Twoje mydła są doskonałe.
OdpowiedzUsuńNieee, nie mogą być doskonałe bo nie miałabym już do czego dążyć :) Ale dziękuję za wszystkie pochwały, pozytywnie nastawiają mnie do jutrzejszej pracy nad świątecznymi mydełkami! ;)
OdpowiedzUsuń